Rozmowa o pokrzywdzonym przez wymiar niesprawiedliwości**

Piotrze, od kiedy prowadzisz stronę o tak przewrotnej nazwie ?

Kilka miesięcy, mamy kilka materiałów, część jest gotowa inne w opracowaniu

Od czego możemy zacząć ?

Oczywiście że od afery zwrotowej – wyobraź sobie że sprawa o służebność drogi koniecznej toczy się 7 lat a pierwszą rozprawę Sąd wyznaczył w 5 roku, pytasz dlaczego? , no właśnie , przecież taka sprawa to jedna z najprostszych do rozstrzygnięcia dla Sądów – 1 rok i powinien być wyrok w I instancji, ALE jeżeli w tle są zwroty działek o wielomilionowej wartości to niektórzy w sądzie ulegają pokusie i zachowują się dziwnie , albo ustanawiają 120 letnich pełnomocników, albo, jak w tej sytuacji nie wyznaczają sprawy przez 5 lat bo tak jest korzystnie dla strony która stara się o zwrot, a fatalnie dla starającego się o służebność.

Dlaczego ta zainteresowana służebnością strona nie pisała pism z prośbą o przyspieszenie, nie interweniowała u prezesa sądu ?

O to chodzi że pisała pisma, ale jak “chłop do obrazu” żadnych odpowiedzi na przestrzeni 5 lat, a w sprawie skarg co do kompetencji biegłych i przewlekłości postępowań sądowych prezesi sądów odpowiadali bez wchodzenia w istotę krzywdy i kuriozalności sytuacji, pozostawało to bez wpływu na przebieg tych postępowań, ku krzywdzie strony wnoszącej o służebność.
W tym czasie inne sądy wielokrotnie uznawały że gmina może za działkę w dzierżawie 99 letniej pobierać pożytki, np. czynsz, i podwyższać go o 300%, pomimo że swoimi bezprawnymi działaniami w 22 roku dzierżawy 99 letniej odcięła dostęp działki do drogi*** pozbawiając ją wartości ekonomicznej i uniemożliwiając korzystanie zgodne z przeznaczeniem z budynku o pow. 1300 m2., sąd wydawał zarządzenia z których w oczywisty sposób wynikało że sąd nie jest za sensownym terminem zakończenia sprawy.

Na koniec pytanie czy wszystko o czym mówisz jest prawdą ??

W 100 procentach, inaczej nie odważył bym się o tym mówić, a co dopiero pisać, pogląd że sądy jak szpitale, jak urzędy, jak szkoły itp. są lepsze i gorsze to zły pogląd, już wiemy że sędzia nie może być złodziejem, zapewne może być myśliwym, ale czy może być alkoholikiem, hazardzistą, itd.?, widzimy że idzie nowe – wystarczy poczytać poniżej zamieszczone artykuły .
Dla ścisłości wyżej omawiana sprawa o służebność toczy się w Warszawie, w Olecku takie sprawy trwają kwartał

Rozumiem, a coś z naszego regionu ?

Też jest o czym pisać, ale to w następnym odcinku.

A o czym będzie?

Zobaczymy, może wywiad z chuliganem, a może coś mocniejszego, na pewno coś z Mazur….

dziękuję

**Wywiad nr 1 z cyklu wymiar niesprawiedliwości – pokrzywdzeni , każdy oparty na faktach lub w oparciu o akta sprawy
***oczywiście że całą rzecz najpierw ,,zaaranżowali’’ i przyklepali urzędnicy , w tym przypadku sławny Bajko i vice prezydent Warszawy Wojciechowicz , wiedzieli że zwroty to KASA , więc wystarczy zgnębić dzierżawcę wieczystego stojącego zwrotom na przeszkodzie , mieli pewność że pokrzywdzony w sądach nic nie uzyska , ALE chyba się mylili….

Kuriozum i niebezpieczny precedens: irlandzka sędzia blokuje ekstradycję polskiego gangstera

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Foto: Wikimedia Fonudation/Andrew Butko/CC BY-SA 3.0

W Irlandii doszło do ciekawego precedensu prawnego: połączenia sprytu obrońców polskiego gangstera z robieniem wody z mózgu zachodnim społeczeństwom, w tym prawnikom Sądu Najwyższego, w sprawie praworządności w naszym kraju. Sprawę opisał 12 marca w „Irish Times” Ruaidhri Giblin. Artur C., poszukiwany międzynarodowym listem gończym i oskarżany m.in. o handel narkotykami, został w Irlandii schwytany i oczekiwał na ekstradycję do Polski. Podstawą był europejski nakaz aresztowania. Do ekstradycji może nie dojść, gdyż sprytni adwokaci Artura C. trafili na sędzię Aileen Donnelly z irlandzkiego Sądu Najwyższego, która naczytała się opowieści dziwnej treści o praworządności w Polsce. I zamiast wydać wyrok, co w takich przypadkach jest formalnością, zawiesiła sprawę, zwracając się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czy może odprawić podejrzanego do Polski, skoro tam poczyniono takie spustoszenia w wymiarze sprawiedliwości i prokuraturze, że Artur C. może nie być sprawiedliwie osądzony.

Sędzia Donnelly powołała się na zmiany w Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa jako zagrożenie dla Artura C., gdyby został przekazany Polsce. W szczególny sposób miałoby na osądzenie ściganego za handel narkotykami wpłynąć obniżenie wieku przechodzenia sędziów polskiego SN w stan spoczynku. Równie ważne dla sędzi Donnelly okazały się „europejskie wartości” łamane w Polsce oraz nierespektowanie Traktatu o Unii Europejskiej. Oczywiście pani Donnelly zaniepokoiła się też stanem polskiego Trybunału Konstytucyjnego, bo ten stan zagraża prawom handlarza narkotykami. A dowiedziała się o tym głównie z działań Komisji Europejskiej oraz Komisji Weneckiej. I w ramach solidarności z tymi, którzy chcą w Polsce przywrócić praworządność, nie mogła postąpić inaczej, jak wstrzymać ekstradycję i zadać fundamentalne pytania prawne Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Sędzia Donnelly musiała postąpić jak postąpiła, bo przecież ze zgrozą dowiedziała się o strasznym zagrożeniu niezależności sądów i niezawisłości sędziów, co w szczególnym stopniu dotknęło sędziów Sadu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Biedny Artur C. trafiłby w Polsce na ministra sprawiedliwości będącego jednocześnie prokuratorem generalnym, który mógłby podyktować sędziom wyrok, a nawet wskazać, kto ma się tą sprawą pod dyktando zajmować i skrzywdzić biednego handlarza narkotykami. Tym łatwiej skrzywdzić, gdy o tym, kto kieruje sądami decyduje ów minister i prokurator generalny w jednym.

Gdyby sędzia Donnelly strasznych zagrożeń w Polsce nie zauważyła, uprzejmie doniósł jej o nich adwokat Artura C. – Sean Guerin, wyjątkowo zatroskany stanem praworządności w Polsce. Ale pani Donnelly sprostała zadaniu, więc innemu adwokatowi, Ciaranowi Mulhollandowi, pozostało tylko sędzię Donnelly pochwalić za wspaniały akt odwagi i niezawisłości. Adwokat Mulholland zauważył, że wydanie Polsce handlarza narkotykami byłoby strasznym precedensem, bo wobec ruiny praworządności w Polsce, Artura C. nie może obejmować europejski nakaz aresztowania. Tym bardziej że w naszym kraju zrujnowano, jego zdaniem, trójpodział władz, a najważniejsze sądy właściwie nie istnieją po przeprowadzonych zmianach. W związku z tym nie tylko nie można wydać Polsce Artura C., ale wszystkie europejskie państwa powinny przemyśleć, czy ekstradycja do Polski kogokolwiek ma sens.

Sędzia Donnelly dorzuciła do miażdżącej diagnozy adwokata Mulhollanda swoje trzy grosze stwierdzając, że nie trzeba badać konkretnych zagrożeń i przepisów polskiego prawa, żeby stwierdzić, iż całe ono jest zagrożeniem, a właściwie to nie istnieje w akceptowalnej formie po dokonanych zmianach. W związku z tym żaden gangster nie może liczyć na sprawiedliwość, podobnie jak żaden obywatel, a szczególnie przedstawiciele mniejszości narodowych. Można zrozumieć sprytnych adwokatów Artura C., że w obronie swego klienta sięgną po najbardziej absurdalne i demagogiczne argumenty. Ale od sędzi irlandzkiego Sądu Najwyższego można by wymagać choćby elementarnego rozsądku i przyzwoitości. Tym bardziej od sędzi dumnej z tego, że jest pierwszą lesbijką w Sądzie Najwyższym Irlandii. Teraz można się spodziewać podobnych akcji postępowych sędziów w innych państwach, bo przykład Aileen Donnelly pójdzie w świat, zachęcając adwokatów do powoływania się na uczyniony przez nią precedens. Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia, że choroba trawiąca polski wymiar sprawiedliwości jest wyjątkiem w Europie, to powinien się ich pozbyć. Bywa jeszcze gorzej, czego postępowa irlandzka sędzia Aileen Donnelly i przypadek handlarza narkotykami Artura C. są koronnymi dowodami.

autor: Stanisław Janecki

Publicysta tygodnika “Sieci”.

Treść pochodzi ze strony portalu wpolityce.pl

 

SĄD NAJWYŻSZY i niezależny Prokurator

Sąd Najwyższy uwolnił właśnie od odpowiedzialności prokuratora z Kielc, który został przyłapany na jeździe po pijanemu. Uznał, że prokurator mógł nie wiedzieć, że ma we krwi alkohol.(…) Decyzja Sądu Najwyższego jest tym bardziej bulwersująca, że kieleckiego prokuratora skazały na usunięcie z zawodu sądy dwóch instancji. Nie miały wątpliwości, że śledczy z Prokuratury Okręgowej w Kielcach, którego pięć lat temu zatrzymała policja, gdy prowadził auto mając we krwi prawie promil alkoholu, uchybił godności urzędu i nie zasługuje na pełnienie zawodu prokuratora.(…)Takie stanowisko prezentował przed Sądem Najwyższym także Pierwszy Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro. A mimo to sąd uwzględnił kasację prokuratora.  Ogłosił, że sądy niższej instancji nie odniosły się do wyjaśnień prokuratora, który twierdził, że nie zdawał sobie sprawy, iż ma we krwi alkohol………
Tak jakby alkohol wziął się z powietrza…
– poinformował wczoraj portal wPolityce.pl.

Dziś Sąd Najwyższy wydał następujące oświadczenie
W związku z doniesieniami medialnymi o rzekomym uniewinnieniu przez Sąd Najwyższy wydalonego ze służby dyscyplinarnie prokuratora, którego uznano za winnego uchybienia godności urzędu przez prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości informuję, że w tej sprawie Sąd Najwyższy po rozpoznaniu kasacji obwinionego uchylił orzeczenie Odwoławczego Sądu Dyscyplinarnego przy Prokuraturze Generalnym i sprawę przekazał temu sądowi do ponownego rozpoznania w postępowaniu odwoławczym. Uchylenie nastąpiło ze względu na rażące błędy procesowe popełnione przez odwoławczy sąd dyscyplinarny dla prokuratorów, które polegały na nierozpoznaniu przez ten sąd jednego z zarzutów przedstawionych przez obwinionego prokuratora w odwołaniu od orzeczenia sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji. Wbrew rozpowszechnianym, nieprawdziwym informacjom, nie doszło zatem do uniewinnienia obwinionego, a Sąd Najwyższy w ogóle nie odnosił się do tego, jaka była świadomość i wiedza obwinionego prokuratora w czasie, gdy prowadził samochód. Należy także podkreślić, że rozstrzygnięcie to nie oznacza uwolnienia obwinionego od odpowiedzialności dyscyplinarnej, a jedynie wskazuje na potrzebę bardziej dokładnego przeprowadzenia postępowania odwoławczego w tej sprawie.
– czytamy w oświadczeniu SN.

Jak było naprawdę? Otóż Sąd Najwyższy, uznając kasację prokuratora z promilami, uznał, że wyrzucenie prokuratora z zawodu nie powinno mieć miejsca, czym uwolnił go (na tym etapie) od odpowiedzialności. Dlaczego SN uznał kasację?
W ustnych motywach wyroku sędzia sprawozdawca podniosła, iż Odwoławczy Sąd Dyscyplinarny w niedostateczny sposób odniósł się do wyjaśnień obwinionego złożonych w toku postępowania dyscyplinarnego wskazujących na brak po jego stronie świadomości, iż znajdował się w stanie nietrzeźwości i w tym kontekście nie poczynił żadnych własnych ustaleń opierając się jedynie na aktach sprawy karnej. Natomiast, co wynika z akt sprawy dyscyplinarnej, Sąd Dyscyplinarny orzekł w oparciu o zeznania przesłuchanych w charakterze świadków funkcjonariuszy policji, wyjaśnienia obwinionego oraz materiały zawarte w aktach sprawy karnej, zaś Odwoławczy Sąd Dyscyplinarny przesłuchał dodatkowo w charakterze świadka byłą żonę obwinionego na okoliczności wspólnego spożywania alkoholu w dacie zdarzenia.

Prokurator wnosił o zmianę zaskarżonego orzeczenia Odwoławczego Sądu Dyscyplinarnego i uniewinnienie, bądź umorzenie postępowania wobec niepopełnienia przestępstwa, ewentualnie o uchylenie zaskarżonego orzeczenia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania  podnosząc argument braku, po jego stronie, świadomości co  do zawartości alkoholu we krwi.

Czego jeszcze życzą sobie sędziowie Sądu Najwyższego, którzy uznali kasację prokuratora?
Czyżby chcieli udowodnić, że obecnie 60 – letni prokurator nie wiedział, że wsiadając za kółko był pod wpływem alkoholu? A może trzeba powołać biegłych w tej sprawie?

To typowa zagrywka, gdy chce się „uwalić” sprawę. Przecież żaden biegły nie odpowie na pytanie, czy prokurator miał świadomość, iż wsiadając za kółko miał we krwi alkohol, czy nie.
Powinien zdawać sobie z tego sprawę.
Taką linię obrony może przyjąć każdy pijany za kółkiem.
— mówi nam pytany o sprawę jeden z prokuratorów.

Jedynym błędem z naszej strony było więc użycie określenia „uniewinnił”, chociaż doszło tu bardziej do użycia nieuprawnionego skrótu myślowego – nie mamy bowiem żadnych wątpliwości, iż sąd uwolnił prokuratora od odpowiedzialności, uznając kuriozalne przesłanki płynące z kasacji Zbigniewa S. Sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia, co oznacza, że prokurator ma „czystą kartę” i teoretycznie mógłby ubiegać się o ponowne zatrudnienie. Zgodne z prawdą są też podane przez nas informacje, że dwie poprzednie instancje sądu dyscyplinarnego, nie miały żadnych wątpliwości w sprawie prokuratora S.

wpolityce.pl